Przejdź do treści

Mój pierwszy essie w lakierowej kolekcji.

Jak chyba każda lakieromaniaczka nocami śniłam o lakierach essie, które jak dla mnie były zbyt drogie bym na jakikolwiek mogła sobie pozwolić. Nie ma co- jak zaczynałam fazę lakierową powiedziałam sobie że nie wydam na lakier więcej niż 15zł, co jak na razie całkiem nieźle mi wychodziło bo w całym moim zbiorze najdroższy lakier był chyba za 10zł. No… do dzisiaj… bo dzisiaj mój najdroższy lakier kosztuje całe 5 euro czyli na polskie 20zł- a jest nim właśnie essie!
Nie ukrywam że jadąc do Holandii liczyłam na jakieś lakierowe łupy- coś czego w Polsce nie znajdę, albo właśnie na jakieś lakiery, które w Polsce znajdę, ale które będą tańsze niż u nas. Zawiodłam się i to mocno- bo właściwie nic nowego nie odkryłam- żadnej ciekawej firmy, której nie ma u nas, żadnych tańszych lakierów- wszystko w podobnych cenach tylko że w euro… fakt- jak bym w końcu znalazła pracę (bo nadal jestem bezrobotna i coraz bardziej wątpię w to czy jakąkolwiek posadę znajdę) i zarabiała te 8 euro za godzinę to pewnie pokupywała  bym sobie lakierów za 10 euro bez żadnych skrupułów… no ale jak nie pracuję i pomyślę że 10 euro to całe 40 zł  to jakoś zapał opada (za 10 euro są tu właśnie essie).
No ale dzisiaj udało mi się znaleźć sklep w którym były śliczne buteleczki moich wymarzonych lakierów w cenie, na którą mogłam się porwać- czyli 5 euro… no i kupiłam jeden 🙂

Wszystkie moje zakupy prezentują się tak:

moim łupem padł kolor  o nazwie orange it’s obvious
I’m so very i little miss sunrise
Na tym lakierku dzisiaj jednak nie skończyłam. Kupiłam też dwa lakiery od essence w nowej odsłonie serii colour &go- czerwień, która przypomina mi papryczkę chili i żółty, który idealnie mi do tej czerwieni pasował. Już mam pomysł na mani z ich użyciem 🙂
Do tego kupiłam też róż do policzków za całe 0.50 euro (czyli 2 zł) od Catrice i balsam do ust od essence, który jest nowością w ich asortymencie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *