Za oknem jesień- nie ma co już sobie oczu mydlić- pogoda nas nie rozpieszcza jak kiedyś. Ja sama niestety odczuwam już pierwsze symptomy zmiany pogody w postaci przeziębienia. Mam jednak nadzieję że nie rozłoży mnie całkowicie i do soboty będę jak świeżynka.
Mimo tej słabej aury na moich paznokciach całkiem żywe odcienie zieleni- bo wszyscy próbują zatrzymać jakoś wspomnienie lata.
Na moich pazurkach ostatnio nosiłam się zielono- najpierw czysta, soczysta zieleń gościła solo, a potem postanowiłam coś nią zmalować- ale o tym za chwileczkę. Najpierw co nieco o lakierze.
Lakier the more the merrier pochodzi z letniej kolekcji Essie i jako jedyny jest czystym kremem bez żadnych niepotrzebnych świecidełek. Uwielbiam takie kolory (pamiętam że swego czasu- jak jeszcze nie byłam lakierową maniaczką kupiłam sobie coś podobnego od Catrice i wszyscy się zachwycali czymś innym na paznokciach- a był to czas gdzie “kolor” na paznokciu nie był jeszcze tak popularny) i bardzo dobrze się w nich o dziwo czuję.
Co do lakieru- jest on przedstawicielem ekipy lakierów profesjonalnych (o różnicach między lakierami essie można poczytać TU)- ma wąski pędzelek, dosyć rzadką konsystencję i kryje po dwóch, całkiem cienkich warstwach. Rozprowadza się fajnie- nie smuży nie rozlewa się po skórkach Co najbardziej lubię w Essie to to że schną w oka mgnieniu. Lakier błyszczące wykończenie.
O dziwo- ostatnio często można mnie spotkać w jednolitych paznokciach. Jest to jednak wynik braku czasu (co ma odzwierciedlenie w moim blogowaniu)- ostatnio nie dosyć że jak wracam z pracy to nic mi się nie chce to jeszcze mojego laptopa często oblega mój Pan T, który został pozbawiony swojego komputera. Do tego wszystkiego jak mam wolny dzień to mam mnóstwo innych zajęć do wykonania- no i tak wychodzi że na pisanie notek nie mam tyle czasu ile bym chciała. Na cykanie zdjęć paznokciom też czasu nie mam- często robię zdjęcia przed pracą (jak np dzisiaj o 6 rano) i wychodzą nie za ciekawie- i takie są właśnie dzisiejsze zdjęcia. Jednak liczę ze mi to wybaczycie- a mani odciągnie od tego uwagę 🙂
Jak widać- ścięłam paznokcie. Nie wiem co się z nimi dzieje- ale strasznie mi się rozdwajają… mam nadzieję że ich kondycja się szybko poprawi.
Co do mani- jest nietypowe. Miało być to coś na kształt piórek (KLIK) i chciałam to wykonać grubym, twardym pędzlem (coś w stylu pędzli do ścian- z twardym włosiem) jednak w trakcie przeprowadzki taki pędzel mi się zgubił- no cóż… trudno- trzeba sobie jakoś radzić. No i tu poradziłam sobie… korzystając ze starej szczoteczki do zębów 🙂 pociapałam włosie lakierem i poszurałam tym po paznokciach- wyszło to co widać. Czy są to piórka? Nooo według was (a pisałam o tym na moim FB) to tak… chociaż padło też porównanie do trawy 🙂
Mani jest dziwne- właściwie nic konkretnego nie przedstawia, ale fajnie się je nosi i do tej pory mam je na paznokciach.
Co o tym szczotkowym mani myślicie? Podoba sie wam?
A jak zapatrujecie się na tą soczystą zieleń?
Ja jestem na tak- nawet w taką smutną pogodę jaka nam się maluje za oknem.
Trzymajcie się ciepło i nie chorujcie
Marchewka