Pierwszy wpis o pazurkach dodany- pora na kolejny. Jako że siedzę w domu i właściwie się nudzę to maluję te moje pazurki. Nie zdziwię się jak po powrocie na stancję to zaczną się rozdwajać i łamać. No ale na to mam swoją odzywkę w którą pokładam spore nadzieje.
Kolejne paznokcie są wykonane lakierem Inglot nr 159. Kolor w słoiczku jest intensywnie pomarańczowy, jednak na paznokciu staje się lekko mdły i złotawy.
Ogólnie jedyne co mogę powiedzieć dobrego o lakierach Inglota to to że są bardzo długo rzadkie (ten lakier mam ponad 2 lata i do tej pory jest leisty jak woda) i nie zastygają tak szybki. No i szybko schną. Ale tak to mają słabe krycie (jak dla mnie) i krótką żywotność. Z reguły nie używam top coat, ale te lakiery tego po prostu wymagają bo tworzy się na nich mozaika z popękań.
Zdobienia wykonałam znowu białym lakierem, o którym pisałam w poprzednim poście.
Inspiracją była koronka- ale chyba tego nie uchwyciłam 🙂