Golden Rose Rich Color nr 18- to ostatni okaz jaki dostałam w paczce, o której pisałam TU. Nie ukrywam ze zostawiłam ten kolor na końcu gdyż nie do końca byłam do niego przekonana- i nadal nie jestem. Całkowicie do mnie nie pasuje i chyba będę musiała się z nim rozstać, bo po co ma leżeć i się kurzyć. Ale o tym za chwilę.
Wracając do lakieru to tak jak jego koledzy z serii (fiolet i koral) świetnie kryje- dla upartego jedna grubsza warstwa powinna wystarczyć, ja jednak jak zawsze wolałam położyć dwie cieńsze. Konsystencja idealna- niezbyt leista, ale też nie za gęsta i dzięki temu maluje się bardzo dobrze. Do tego szeroki pędzelek, które ja osobiście uwielbiam.
Lakier schnie całkiem szybko, niestety mogą się pojawić odgniecenia jeszcze po godzinie od wyschnięcia. Co do trwałości- zauważyłam że lakier staje się bardzo gumowy dzięki czemu tak łatwo nie odpryskuje (niektóre lakiery twardnieją i tworzą łupinkę, która łatwo odpryskuje) za to potrafi się podważyć i zejść całym płatem (jak bym miała bazę pell of od essence)
Na koniec zostawiam kwestię kolorystyczną… jest to taka morska zieleń. Odcień dosyć nietypowy i myślę że wiele osób nawet na niego nie spojrzy. Ja chciałam się do niego przekonać i zaryzykowałam malując paznokcie (miałam obawy czy nie zafarbuje mi płytki- na szczęście nic takiego się nie stało). W sztucznym świetle lakier nawet mi się spodobał, niestety rano po przyjrzeniu się stwierdziłam że jednak nie jest to mój kolor. W prawdzie czyste, soczyste zielenie lubię, to te “mieszane” z niebieskim nie koniecznie. Kolor wydał mi się troszkę sztuczny.
Podsumowując lakier jak na swoja cenę jest naprawdę dobry i nie zawaham się kupić innych odcieni z serii. Jednak Kolor całkowicie do mnie nie przemawia i chyba wyląduje w zakładce wymiankowej. Chyba że wolicie bym zrobiła ostatnio popularne rozdanie z nieużywanymi lakierami? Od was zależy co mam zrobić 🙂
PS. Chciałam się pochwalić że moje paznokcie z Małym Księciem, które wrzuciłam też na moją Tumbrę zreblogowało już ponad 200 osób 🙂