Tak, w miniony weekend udało mi się wyrwać do trójmiasta na mój pierwszy See Bloggers– i mam nadzieję że nie ostatni. To było moje pierwsze zetknięcie z tego typu wydarzeniem. Tyle blogerów z różnych dziedzin w jednym miejscu. Oj działo się. Do tego nie obeszło się bez mocniejszych wrażeń- ktoś podmienił mi kurtkę (już miałam wizję powrotu do Słupska w samym swetrze) i oczywiście przegapiłam miejsce przesiadki na pociąg. Na szczęście wszystko skończyło się szczęśliwie dla mnie 🙂
Troszkę jednak o moich wrażeniach:
Po pierwsze– ludzie. Jacy ludzie są, wszyscy wiedzą, ale jacy są blogerzy? Spotkałam się z opiniami że jesteśmy wyniosłymi mrukami. Zapatrzonymi w cybernetyczny świat, małe piksele… ale nie. Bloger to istota otwarta. Na każdym kroku ktoś do mnie zagadywał, pytał o czym prowadzę bloga (najfajniejsza reakcja na to o czym piszę i ile czasu- “To da się 3 lata pisać o lakierach?!”- tak DA ^^). Więc bloger to istota otwarta i bardzo sympatyczna- przynajmniej dla mnie 🙂
zdjęcie: Marcin Walencik, www.instagram.com/instasetter |
Po drugie– same wykłady. O czym były, czego się nauczyłam- nie będę wypisywać. Nauczyłam się naprawdę sporo. Teraz będę próbowała wdrążyć kilka nowych rzeczy w mojego bloga. Po pierwsze- powinnam w końcu zmienić domenę… bardziej przyglądać się statystyką. Popracować nad jakością zdjęć i mocniej je ujednolicić. I powinnam jednak częściej pisać. Ale teraz będzie na to czas.
Po trzecie- wykłady, wykładami, ale były też warsztaty. Udało mi się załapać na warsztat z Organique i makijażu z firmą FM. Na tych pierwszych- tworzyłam swoją maskę z białej glinki, na tych drugich posłuchałam troszeczkę o ty jak się malować. Do tego stworzyłam swoją kanapkę ze stoiskiem LIDL- tak, wyszła kiepsko- ale byłam straszliwie głodna 😀 Więc myślałam tylko o ty by jak najszybciej ją zjeść. Mimo wszystko, pan który pomagał przy uwiecznieniu kanapki na zdjęciu dał mi parę fajnych rad (jakim to ja jestem fotograficznym laikiem!).
Po czwarte- Impreza! Oj tak… nie bym stwierdziła że to był najfajniejszy punkt imprezy… ale był zacny. Impreza w stylu retro- wchodząc do klubu czułam jak bym przeniosła się w czasie. Było naprawdę fajnie. Do tego w luźniejszym klimacie można było poznać ciekawe osoby- bo w końcu alkohol łączy ludzi 😉 I po pląsać na parkiecie. Aż było żal wychodzić.
To chyba tyle z mojego podsumowania.
A więc pytanie- czy warto jeździć na takie eventy? JASNE ŻE WARTO!
Jak nie po to by zgłębić wiedzę, to chociaż by poznać nowych, ciekawych ludzi. Choć lepiej zgłębiać wiedzę 😉 Bo warto być świadomym blogerem.